Ludzie lepią ceramiczne podstawy do lamp. Fajnie im - myślałam sobie - bo mają kogoś, kto im potem te podstawy zmontuje w jedną całość zwaną lampą właśnie ;) Niby powtarzali wszyscy, że to wcale nie jest trudne, ale zmobilizowałam się dopiero w wakacje podczas pleneru w Łucznicy.
Tak oto powstała moja pierwsza lampa! Turkusowo-szara z ornamentem nieszkliwionym, wypał raku, pod spodem przyklejony filc, żeby nie rysowała mebli.
I taki mały szczegół przy 'wylocie' kabla. Taki mój własny pomysł na ozdobienie dziury na kabel. Wymyśliłam go po północy, gdy już mi się oczy kleiły, a końca wycinania ornamentu (na przodzie) widać nie było.
Dajcie znać, czy Wam się podoba... Bo mam już podstawy (ceramiczne, a jakże!) do co najmniej 3 kolejnych lamp. Może komuś się spodobają i zechce którąś przygarnąć...?
4 komentarze:
Mnie się podoba, pokaz szybko pozostałe ;)
Jak poszkliwię i wypalę to pokażę jak najbardziej! Wszystkie czekają na makijaż na półkach w pracowni.
piękna!!!!
Dziękuję Ci, Nando!
Prześlij komentarz